wtorek, 10 września 2013

Doprowadzam się do porządku

   Ostatnie dwa tygodnie były ciężkie. Pożegnania i rozstania są czymś, czego bardzo nie lubię, zwłaszcza jeśli dotyczy to najbliższych mi osób. Mąż wyjechał do Norwegii za chlebem i lepszą pracą, w której nie będzie musiał tyrać jak dziki osioł i dodatkowo zostanie doceniony za swoją wiedzę. Ja zostałam (jak na razie) w Polsce w mieszkaniu, w którym już nikt mnie nie rozśmiesza, przytula, smyra... Z łzami w oczach wysłałam dziesiątki CV, w lodówce powiewa pustką, bo nie mam motywacji do gotowania ani pieczenia, wszystko wydaje mi się bez sensu... Po co aranżować przestrzeń w mieszkaniu, skoro niedługo być może się z niego wyprowadzę, po co gotować wyszukane potrawy, skoro nikt inny poza mną nie będzie mógł ich posmakować... 
   Powoli jednak doprowadzam się do porządku. Codziennie rano pustka wymierza mi policzek, ale uczę się powoli nie dawać jej za wygraną.
   W ramach akcji opróżniania zamrażarki (a tyle truskawek sobie pomroziłam, o chęci mrożenia innych owoców nie wspomnę) wyjęłam krewetki i wyklikałam przepis na faszerowaną cukinię na niezawodnej Kwestii Smaku. Od siebie dodałam świeżą kolendrę. I udało mi się nawet nie posolić obiadu łzami.
   Polecam tę cukinię z pysznymi chrupiącymi orzeszkami.

Jednego dnia pierwsza połowa, drugiego - druga.

Kolory jak z teledysku Lany del Rey.

Ja jadłam tę cukinię z ryżem, ale wg przepisu można zastąpić go makaronem.