Co tydzień w czwartek obmyślam co by tu upiec/ugotować w weekend i przygotowuję jadłospis na kolejny tydzień. Dzięki temu klaruje mi się lista zakupów, które robimy raz w tygodniu (nie licząc chleba i serków wiejskich), no i nic się nie marnuje, bo staram się ułożyć wszystko tak, by wykorzystać zakupione produkty w całości.
Dopadła mnie ochota na pieczenie ciasteczek. Przefiltrowałam moją bazę danych z przepisami (filtr "Ciasteczka") i spośród kilkudziesięciu przepisów wyłonił się przepis na kruche ciasteczka z białą czekoladą. A że wszystkie składniki miałam w lodówce, nie pozostało mi nic innego jak po prostu je upiec :). Dokupiłam tylko te śliczne kolorowe dekoracyjne kuleczki. Takie cudeńka traktuję jak biżuterię. Naprawdę, wolę kupić sobie dobrą oliwę, dobry ocet balsamiczny niż parę kolczyków.
W efekcie moich planów i zakupów po całym mieszkaniu rozniósł się zapach świeżych, słodkich ciasteczek, które idealnie pasują do niedzielnej kawy w łóżku, zwłaszcza kiedy można świętować to, że od 20 miesięcy jest się szczęśliwą żoną u boku wspaniałego mężczyzny.
No dobra.... dokupiłam do tego jeszcze miętową puszkę na ciastka ;)
Niestety nie udało mi się zapełnić jej w całości... |
One przecież nie tuczą. Po pierwsze są za małe, a po drugie za cudowne :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz